Cusco, dawna stolica Inków mimo iż pełna turystów okazała się miastem, które jak dotąd zrobiło na mnie najlepsze wrażenie. Co zadecydowało o takiej ocenie? Prawie codzienne uliczne parady urzekające różnorodnością strojów i muzyką? Czy może architektura miasta podbitego w 1533 roku przez Hiszpanów? A może „Caldo de Gallina” (rosół z kury) najlepszy w dotychczas poznanej Ameryce Południowej? Nie wiem. Pewnie każde z nich dołożyło swoją cegiełkę. Może wymiar tego wszystkiego byłby inny gdyby nie fakt, że wszystko to podziwiałem (i smakowałem) w towarzystwie piątki spotkanych w Cusco Polaków. Tak czy inaczej, miasto mnie urzekło.
Po kilku dniach chodzenia po kościołach, muzeach, lokalnych marketach i pubach zebraliśmy się w końcu i we czworo ruszyliśmy w kierunku oddalonego od o 120km od Cusco, Machu Picchu. Pewnie się zdziwicie gdy napiszę, że zrezygnowaliśmy z kosztującego ok. od 50 do 70 dolarów amerykańskich biletu kolejowego do (...)