Stanąłem na rogatkach Arequipy i zacząłem łapać swój pierwszy autostop w Peru. Od razu podeszło do mnie kilka osób zainteresowanych moim zachowaniem, żeby wskazać mi najbliższy przystanek autobusowy. Tłumaczyłem, że usiłuję zatrzymać kogoś, kto podwiezie mnie za darmo. Na twarzach moich rozmówców malowało się niezrozumienie. Hm.. Po kolejnych kilku minutach.. stwierdziłem, że mimo całkiem sporego ruchu nie widziałem ani jednego zwykłego, osobowego samochodu. Jedynie autobusy, ciężarówki i służbowe 4x4. Na szczęście te ostatnie, okazały się tego dnia przychylne i po kilku godzinach dotarłem do (...)
(...) Chivay, miejscowości, nieopodal której rozpoczyna się Kanion Colca, będący kolejnym celem mojej podróży.
Pomijając fakt, że Colca jest głębszym kanionem od dużo bardziej znanego na świecie Kanionu Kolorado, magnesem do odwiedzenia tego miejsca były dziesiątki tysięcy tarasów znajdujących się na jego zboczach, oraz możliwość „bliskich spotkań” z największymi na świecie ptakami. Tarasy powstały tutaj za czasów panowania Inków. Niemalże każdy skrawek terenu przekształcony został w małe poletka rolne, do których systemem kanałów doprowadzano wodę. Aktualnie, niewielki procent tak przygotowanej powierzchni jest wykorzystywany. Tak czy owak, widok jest imponujący. Na tyle imponujący, że po kilkudziesięciu minutach jazdy minibusem wzdłuż kanionu, poprosiłem kierowcę o wysadzenie mnie na środku drogi. Usiadłem na kamieniu i z otwartą gębą (nikt nie widział ,więc mogłem sobie na to pozwolić) wpatrywałem się w ogrom pracy włożony w budowę tego wielkiego inkaskiego PGR-u. Noc spędziłem w namiocie na jednym z tarasów. Kolejnego dnia,w dalszą drogę, tuż przed świtem wygonił mnie przymrozek. No tak.. wysokość bliska 4tyś. m n.p.m. musiała dać znać o sobie. Kolejny autostop i.. dotarłem do szlabanu.. gdzie miała miejsce kontrola biletów! Jakich biletów!? - szybko zasięgnąłem języka u kierowcy samochodu. Okazało się, że wczoraj przy wjeździe do kanionu przegapiłem pierwszą kontrolę i kasę biletową.. Nie namyślając się długo: przeliczyłem cenę biletu na ilość posiłków, popatrzyłem na tłumy turystów w autobusach i stwierdziłem, że Peru obejdzie się bez moich 35 soli (ok. 35złotych). Pani w mundurze oznajmiłem, że bilet oczywiście mam, że mam go gdzieś.. tu.. tam.. yy.. zgubiłem!, że nie wiedziałem o kolejnej kontroli i dlatego nie przywiązywałem do świstka wagi, że podróżuję autostopem i nie mam kasy na zakup kolejnego, że że że.. Pani stwierdziła, że to sprawdzi i.. jakby co zapłacę w drodze powrotnej.. (Uprzedzając fakty – wracając udało się prześliznąć komunikacją publiczną)
W ten oto sposób, po kilku minutach zadowolony z siebie wcinałem kanapki na murku nad stromym, sięgającym już 2000m brzegiem kanionu. Nie było by w tym nic niezwykłego, gdyby nie świst wiatru w skrzydłach kondorów przelatujących od czasu do czasu w bliskiej odległości. I nie mówię tu o odległości 200 metrów, jak to miało miejsce w Patagonii.. mówię o 4-ech metrach! Wyobraźcie sobie tylko.. rozpiętość skrzydeł tego ptaka przekracza 3 metry.. Gdy tak majestatyczne stworzenie szybuje ci tuż nad głową, trudno pohamować odruchy uniku, o zachwycie nie wspominając.
Po południu „dostopowałem” do Cabanaconde. W mieście trwała akurat parada z okazji „Dnia Flagi”. Jak zwykle kolorowo, głośno i wesoło. Tego dnia miałem jechać dalej, ale kanion by się obraził gdybym nie zszedł na jego dno. Noc spędziłem w wiosce znajdującej się na dnie Colca. Indianin, który był moim gospodarzem.. zapytany o ilość czasu potrzebną na powrót do Cabanaconde powiedział: „Hm.. 2 godziny.. no dla ciebie 3, a dla koleżanki 4-ry..” Oczywiście tak niesprawiedliwa ocena mojego tempa marszowego ubodła mnie wielce. Postanowiłem sobie kolejnego dnia udowodnić, że skoro 55 letni facet może tam wejść w 2h to i ja spróbuję się zbliżyć do tego czasu.. No i się zbliżyłem.. do 3h.. Wysokość nad poziom morza i znacznie ponad 1000m przewyższenia pokonywanego stromą ścieżką,pozwoliły mi osiągnąć rewelacyjny czas 3h 10min. Ucz się pokory gringo! Pomyślałem niejednokrotnie.. podczas tego spaceru.
Projekt Colca zakończony. Kolejny przystanek Cusco – dawna stolica Inków i sławne Machu Picchu. Ale to już w kolejnym wpisie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz