Nowy blog na stronie piotrhorzela.com

piątek, 10 czerwca 2011

Arequipa przez pryzmat wyborów prezydenckich

Lokalizacja: Arequipa, Peru

Osiadłe życie w „ekonomicznym” hostelu - plusy i minusy.


Kolejnym krajem Ameryki Południowej jaki stanął na mojej drodze było Peru. Zatrzymałem się w Arequipie, mieście znanym jako „Rzym Ameryki Południowej”. Faktycznie, architektura kolonialna robiła wrażenie (nawet na kimś takim jak ja, na kim wrażenie robi przede wszystkim natura). Hostel w którym zamieszkałem, także przypadł mi do gustu: okolice centrum, w pobliżu targ miejski (gdzie można tanio i dobrze zjeść) dostęp do internetu, no i oczywiście cena.. 12zl/dobę. Niestety, jak to zwykle bywa, nie mogło być aż tak do końca sielankowo. Średnio co godzinę, niezależnie od tego w której części hostelu się znajdowałem.. musiałem wysłuchiwać niezbyt dźwięcznego głosu właścicielki posesji. Seniora Marija darła się wniebogłosy nawołując (...)

(...) swojego syna: „Dieeeeegooo” „Diiijjjeeeegoo!” niosło się po budynku.. i poza nim. Taki urok. Urocze z pewnością nie było także wydarzenie z początku pobytu w hostelu. Mianowicie, skradziono mi z pokoju sporą sumę w walucie USA. Za rękę nikogo nie złapałem ale wszystkie ślady na niebie i ziemi wskazują, że to nie Peruwiańczycy a.. koleżanki z Francji „zadbały o mój budżet”. Cóż, nie wpadłem w panikę i aby uniknąć
narzekania na zły los przyjąłem, że.. pieniądze rzecz nabyta i trzeba iść dalej. No więc poszedłem. Poszedłem na kilka indywidualnych lekcji gramatyki języka hiszpańskiego. Mój dotychczasowy hiszpański opierał się głównie na tym, czego nauczyłem się podczas rozmów z kierowcami „auto stopów” i napotkanymi w drodze ludźmi. Nie jest to najlepsza szkoła poprawnego posługiwania się np.: czasem przeszłym. Już na pierwszych zajęciach, (oprócz kilku zasad gramatycznych) dowiedziałem się od nauczycielki, kilku ciekawych rzeczy o życiu w Arequipie. Oto kilka przykładów:

Indianie, aby uzyskać pożądaną płeć dziecka, do tej pory składają ofiary z liści koki i tłuszczu lam. Gdy chcą mieć syna, ofiary trafiają na zbocze wulkanu Misti (męskiego) gdy córkę, na zbocze Chachani(wulkanu żeńskiego). Kiedy chcą np. aby córka została dziwką idą pod wulkan w okolicy kanionu Colca.

Około 70% przypadków przestępczości w Arequipie zdarza się w taksówkach, więc należy je wybierać uważnie, biorąc pod uwagę nazwę korporacji oraz wiek i wygląd kierowcy.

Na największe targowisko trzeba wchodzić drugimi i trzecimi drzwiami. Przechodzenie przez pierwsze jest niebezpieczne (złodzieje). Musze jednak zdementować tę wskazówkę, gdyż korzystałem ze wszystkich i jestem cały, podobnie jak mój portfel.

Wybory prezydenckie w Peru.


Najciekawszą informacją jaką uzyskałem, była ta o zbliżających się wielkimi krokami wyborach prezydenckich. Zaskoczony byłem o tyle, że w centrum drugiego pod względem wielkości miasta w Peru ,jakim jest Arequipa nie dostrzegłem ani jednego plakatu wyborczego. Na plakaty nie ma pieniędzy. Maluje się mury, na całe szczęście poza centrum miasta z czasów kolonialnych. Z racji że miałem zostać w mieście jeszcze kilka dni i od niecałych dwóch lat odpoczywam od polityki, postanowiłem się przyjrzeć: kandydatom, ordynacji wyborczej i kolejnemu zwrotowi w historii kraju, o którym ma zadecydować społeczeństwo.

Kandydaci na fotel prezydenta:


Do drugiej tury wyborów przeszli: Ollanta Humala oraz Keiko Fujimori. Jeden z bardziej znanych peruwiańskich publicystów, wybór pomiędzy tymi dwoma kandydatami porównał z wyborem pomiędzy rakiem a AIDS. Dlaczego? Przyjrzyjmy się postaciom.


Keiko Fujimori - liberalna w swojej polityce, córka pozbawionego na wskutek mającego miejsce w 2000 roku przewrotu Alberto Fujimori, człowieka który aktualnie odsiaduje wyrok, oskarżanego między innymi o zabójstwa na tle politycznym, porwania i korupcję. Można by spytać dlaczego córka ma odpowiadać za grzechy ojca? Odpowiedz w tym przypadku jest jasna. Dlatego ,że jej otoczenie było pełne szarych eminencji znanych z czasów dyktatury ojca, oraz dlatego że cała kampania córki odbywała się pod cichym kierunkiem Alberto Fujimori, który miał sporo do zyskania na wygranej Keiko . Chodziło oczywiście o wolność, gdyż córka przed laty zapowiadała, że po objęciu fotela prezydenckiego, doprowadzi do uwolnienia ojca.


Ollnata Humala - były wojskowy, określany aktualnie człowiekiem ludu, jedyny ,który może zadbać o biedotę i przeciwstawić się dbającej jedynie o własne interesy Limie. Socjalista? Nacjonalista? Komunista? Takie określenia pojawiały się często w towarzystwie jego nazwiska. Wspomniałem o rodzinie Fujimori więc i o Humali ze dwa słowa. Ojciec nacjonalista hołdujący teorii wyższości rasy Indian nad białymi. Matka zaś „zasłynęła” wypowiedzią, w której obwieściła światu ,że gejów powinno się karać śmiercią.


Gdy zapoznałem się pobieżnie z sylwetkami kandydatów, byłem lekko zaskoczony. Jedną z pierwszych rzeczy jakie mi przyszły na myśl, było pytanie o frekwencję wyborczą w kraju. Skierowałem je do znajomej Peruwianki.. spotkało się z wyrazem zaskoczenia na twarzy. Okazuje się, że frekwencja jest blisko stuprocentowa. Wyjaśnienie było proste. Głosowanie jest obowiązkowe, kto nie pójdzie do urny ten płaci karę. No.. i wszystko jasne demokracja w rozkwicie.

Ostatni tydzień przed 2-gą turą wyborów.


W Peru ostatnie sondaże wyborcze można podawać na tydzień przed terminem głosowania. Na tamtą chwilę wygrywała przewagą dwóch punktów procentowych Keiko Fujimori. Głosy rozkładały się następująco. Lima i północ Peru popierała Keiko, południe z Arequipą na czele, deklarowało poparcie dla Ollanty Humali. Taki ,a nie inny wynik sondaży ,spowodował spekulacje w kraju na temat tego, co może się wydarzyć w przypadku wygranej Keiko. Gazety straszyły możliwością rozruchów, bardziej krewcy mieszkańcy Areqiupy oczekiwali rewolucji! Notabene, większość rewolucji miało swój początek na placu centralnym w Arequipie. Znaki jednej z nich, w postaci dziury po wystrzale z karabinu, nosi zegar na wieży kościelnej. W trakcie ostatniego tygodnia przed wyborami odbywały się wiece z kandydatami, debaty z ich udziałem i jak to zwykle bywa wychodziły na jaw skandale.

Wiece wyborcze w Arequipie.



Na kilka dni przed wyborami, siedziałem sobie przy placu głównym w całkiem schludnej restauracji (co jak do tej pory zdarzyło się może 3 razy) zajadając Cuy-a. Nagle w bliskiej okolicy wybuchło poruszenie. Pojawiły się inkaskie flagi, transparenty, okrzyki. Zaczęli się zbierać ludzie. Zjadłem moją świnkę morską i ruszyłem z aparatem w ręku, w kierunku z minuty na minutę powiększającego się zgromadzenia. Okazało się, że za kilka minut z okazałego hotelu, przed którym staliśmy wyjdzie nikt inny jak Ollanta Humala, po czym uda się nad rzekę przedstawić swój program wyborczy ludowi! Tłum gęstniał, z głośnika leciały hasła wyborcze.. mój ulubiony slogan brzmiał „…nigdy więcej zabójstw..”.

Ollanta Humala
Gdy po godzinie oczom zgromadzonych ukazał się kandydat na prezydenta, tłum oszalał. Wojsko i służby specjalne z trudem doprowadziły Ollantę do pickupa, na którego przyczepie został odtransportowany na miejsce wiecu. Oczywiście podążyłem za tłumem! Podczas mocno ekspresyjnego przemówienia, Ollanta sprawiał wrażenie bliskiego ludowi, obiecywał poprawę sytuacji prowincji, kilka reform, wzniósł kilka nacjonalistycznych haseł. Kilkunastotysięczny tłum skandował hasła poparcia, wymachiwał flagami, transparentami. Ścisk był niemożliwy. Na myśl cisnęło się porównanie z dobrą atmosferą meczową w naszym kraju.

Dwa dni później, na obrzeżach stojącej murem za Ollantą Arequipy, miał miejsce wiec wyborczy Keiko Fujimori. Niestety nie udało mi się tam dotrzeć, natomiast z relacji wiem, że zebrało się tam około 300 osób.. i wszystko przebiegało bardzo spokojnie.

Skandali kilka:


Kilka dni dni przed wyborami, znaleziono wypełnione głosami popierającymi Keiko karty do głosowania. Innym razem Keiko nie zaprosiła męża (Amerykanina) na scenę po przemówieniu. To znowu ktoś się chował za parawanem.. Jednak o wyniku wyborów, przesądziło nagłośnienie dotąd nie ruszanej sprawy sterylizacji 200tyś. Indianek, którą przeprowadzono w ramach programu kontroli narodzin za rządów Alberto Fujimoriego. Ostatecznie prezydentem został Ollanta Humala, wygrywając przewagą 3%. Rewolucję w Arequipie odwołano, a może tylko przełożono na czas nieokreślony. Swoją drogą, zatrważające jest jaką ludzie mogą mieć krótką pamięć. Prawie połowie społeczeństwa uprawnionego do głosowania, wystarczyło zaledwie jedenaście lat, aby zapomnieć o zbrodniach Fujimoriego.

Jako ostatnią ciekawostkę podam, że wejście na teren szkół gdzie rozmieszczono lokale wyborcze było obstawione przez uzbrojone w broń maszynową wojsko i policję. Obcokrajowcom wstępu wzbroniono, o czym dowiedziałem się przed jedną z placówek. Druga nie była już tak oporna i udało mi się wściubić nos na 20 minut, po upływie których zostałem grzecznie wyproszony.

Reasumując: Viva Peru! Viva la Revolucion! Viva… ciekawe kto następnym razem.

Do napisania tego tekstu posłużyły mi informacje uzyskane drogą konwersacji i obserwacji poczynionych w Arequipie, oraz lektura artykułu „Intrygi spod Andów” opublikowanego na łamach tygodnika „Polityka” nr 25 (2812).

GALERIA - z Arequipy

GALERIA - z klasztoru Catalina



1 komentarz:

eKSwłaścicielka świnek morskich pisze...

Jako eks-posiadaczka świnek morskich, protestuję. Dodam moje zeszły naturalnie, nie zjadłam żadnej.
Co do wyborów: zdecydowanie popieram obowiązkowe wybory, to rozwiązanie nie tylko peruwiańskie, stosuje się je również w Europie (np. Belgii- ostatnio może nie jest to dobry przykład). Dlaczego organizować za grube miliony coś, na co przyjdzie 45% albo mniej uprawnionych do głosowania. Przecież jeżeli oferta polityczna mi nie odpowiada mogę zawsze oddać nieważny głos, PKW to liczy, publikuje wyniki i tak dalej, to też sygnał.