Siadam na materacu rzuconym na podłodze.
Rozmawiam z dwoma chłopakami w wieku około 20 lat o tym i o tamtym gdy pojawia się "sakramentalne pytanie" które słyszałem wielokrotnie.
- A żonę to masz? - pyta jeden.
- Nie. - dla potwierdzenia pocieram palec bez obrączki.
- Mieszkaj z nami to Ci znajdziemy.
- Nie no chłopaki, języka nie znam.
- No tak... - Prosty jest. - Nauczysz się to Ci znajdziemy. - mówią z entuzjazmem jeden przez drugiego.
- Nie no na krowy nie mam kasy... - krowa drogi zwierzak... Trzeba pewnie minimum 30 maksimum ze 120.
- Aaa... problem. - mówi jeden..
- Jak zajdzie w ciążę zawsze możesz zbić trochę cenę. - dodaje drugi
- Rozumiem.
- A dla czego nie chcesz się żenić? - pyta wyższy
- Mam czas. - a co? niby nie?
- Ile ty masz lat? - tym razem niższy.
- 33 prawie.
- AAA!? - obaj.
- No wiecie, jak Jezus. - wiedziałem, że jeden był dzisiaj w kościele.
- Kiedy więc sobie weźmiesz żonę?
- No yyyy.... jak jakąś kobietę pokocham?!
- Aj Aj Aj - mówi jeden i pokazuje rząd białych zebów
- Głupi jesteś! - skwitował drugi ; ) (dosłownie: "you are stupid")
Zrobiłem głupią minę, wzruszyłem ramionami i wszyscy parsknęliśmy śmiechem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz