Nowy blog na stronie piotrhorzela.com

czwartek, 18 lipca 2013

Bank

Lokalizacja: Dżuba, Sudan Południowy

Deponowanie czeku


Przez jakieś pół roku skutecznie unikałem wizyt w banku. W końcu jednak przyszła kryska na matyska. Przygotowałem się psychicznie na trzygodzinne posiedzenie. Okazało się, że załatwiłem wszystko w ciągu godziny. Aaaale... oczywiście nie obyło się bez lokalnego kolorytu.

Od pana w informacji dowiedziałem się, że muszę wypełnić druk i udać się do wskazanego palcem okienka. Posłusznie to uczyniłem, zadowolony, że "ogonek" do depozytów jest jakieś 20 razy (nie przesadzam) krótszy w podrównaniu z sąsiednim prowadzącym do kas. Odstałem chwilę i podaję panu druk z załączonym czekiem. (...)

(...) Niestety. Okazało się, że popełniłem kardynalny błąd nie przynosząc formularza w dwóch odręcznie wypełnionych egzemplarzach. No tak, przecież to oczywiste. No i trzeba było powtarzać proces od nowa. Poszło względnie szybko.

Kolejnym zadaniem było odebranie książeczki czekowej


Idę do biurka za którym stoi wielka skrzynia z nowymi książeczkami. Niestety skrzyni - oprócz biurka - nie zasłaniał pracownik banku, bo go po prostu nie było. Czekam, czekam... i jak każdy typowy biały zaczynam się niecierpliwić. Zagaduję Pana siedzącego za biurkiem sąsiedniego działu.

Podnosi się mozolnie i mówi, że wyda mi książeczkę! (uff) Wstaje, mija wspomnianą skrzynię szerokim łukiem i znika za drzwiami. Wraca po 5 min ze świstkiem, na którym jak się okazało znajdowała się sekwencja znaków, będąca kodem do systemu.

Siada przed monitorem. Loguje się. Raz pierwszy... drugi... trzeci... i... przerwa. Powodem jest Somalijczyk i jego niecierpiące zwłoki pytanie. Westchnąłem głęboko, na co oczywiście nikt nie zwrócił uwagi. Za chwilę zachęcona brawurową akcją rodaka ze swoimi pytaniami pojawia się Somalijka. A ja stoję... Po kilku minutach mój As wraca do wklepywania hasła.

Raz czwarty, piąty, szósty.. w końcu podpowiadam. CapsLock może? – Jakieś 2 próby wcześniej dojrzałem na monitorze sporej wielkości komunikat sygnalizujący problem. Spojrzał... wyłączył. Kolejna próba... nic. Patrzę co raz uważniej a pracownik banku nadal próbuje…

- Dlaczego nie wpisujesz ostatniego znaku? - Pytam...
- Bo hasło ma osiem znaków... - wyjaśnia
-Liczę szybko 1..2..3... 10! i mówię:
- No dobrze, ale dlaczego w takim razie wpisujesz 9 znaków!?
- YYY
Widzę, że rachuje... próbuje ponownie. Tym razem wpisuje wszystkie znaki... z błędem niestety.
- Nie działa - mówi.
- Mogę? - pytam wskazując wzrokiem na klawiaturę.
- Mhmm....

Po przepisaniu 10 znaków hasła udaje nam się zalogować! Na pulpicie mamy 3 pliki arkusza kalkulacyjnego. Mój bohater z małą podpowiedzią przezwycięża wszystkie kolejne trudności i odnajduje numer ewidencyjny mojej książeczki czekowej. Zagląda do pudła, kopie i…

... JEST! Operacja się powiodła. Pacjent kuleje, ale żyje.
Osiwieję z nimi.


Brak komentarzy: