Nowy blog na stronie piotrhorzela.com

niedziela, 29 grudnia 2013

A zupa?

Otwierają się drzwi do jednego z przydrożnych barów. Wystrój lekko trąci minioną epoką. W niepodłączonej lodówce (takiej jaką można spotkać w mięsnym) kilka nieskładnie ułożonych batonów i wafelków krzyczy zielonymi nalepkami opisanymi ceną. 

Na ścianie wisi tablica z jadłospisem. Na całe szczęście menu nie oferuje jak to zwykle bywało pizzy, zapiekanki czy równie dawno zmrożonego hamburgera. 

Jestem głodny i zmarznięty.

Zaczynam powoli studiować listę papierowych pasków informujących o liście dań i o tym, że jadłospis zmienia się jak w kalejdoskopie. 

- Kotlet schabowy (kartka z czarnym wydrukiem) 8zł,-
- Mielony (błękitny mazak) 7zł,-
- Kaszanka (powrót do wydurku) 5zł ,-
- Jajecznica 2 jaja (długopis, poprawiany wielokrotnie) 3zł,-
(...)

Proces decyzyjny trwa... gdy z zaplecza wyłania się około 40 letni mężczyzna z równo przystrzyżonym wąsem i 3 dniowym zarostem.

- Dzień dobry - mówi od drzwi.
- Dzień dobry Panu. - odpowiadam z lekkim uśmiechem.
- Pan nie patrzy na tę tablicę. - wskazuje wzrokiem kolorowe menu. - Mamy kotlet, surówkę i... frytki. - dodaje leniwie.
- I to wszystko? - pytam lekko zawiedziony.
- Tak wszystko.
- I zupy też nie ma? - gram na czas, w zasadzie nie wiem po co.
- Zupa jest!
- ?? Jest!?
- No, jest, falki są.
- Poproszę w takim razie flaki. 
Kierownik oddala się w kierunku zaplecza kuchennego. 

Siadam, czekam. W żołądku może jeszcze nie, ale w duszy już się ciepło zrobiło. 

Nie wiem jak wy ale ja naprawdę lubię zaglądać do takich miejsc.

/Gdzieś w Polsce, grudzień 2013
Pozdrawiam Piotr


poniedziałek, 2 grudnia 2013

W poszukiwaniu Lul – Część 2

Lokalizacja: Malakal, Sudan Południowy

Dzień 3 - W Lul.


Świt w Lul
Wstałem bladym świtem i ruszyłem na obchód wioski, oczywiście z aparatem. Wszędzie unosił się dym z tlącego się suszonego krowiego łajna. Dzieci zbierały świeże krowie placki rozkładając je do suszenia, starsi strugali nowe pliki, którymi „mocowali” krowy do podłoża, przypatrywali się temu nastolatkowie pomagając, gdy ich o to poproszono. Kobiety i dziewczynki przygotowywały paleniska, herbatę i filtrowały wino z sorgo. Czas płynął wolno, a złote ogromne słońce zaczęło się wynurzać zza widnokręgu.

Poranne porządkowanie obejścia
Gdy tak chodziłem między domostwami dołączył do mnie młodzieniec, który przyjął na siebie funkcję przewodnika. Wyjaśnił, że biała szmata na kiju wbita w ziemię oznacza nic innego jak to, że wino jest gotowe do spożycia! Zaprowadził mnie do miejsca skąd dobiegał dźwięk blaszanej trąbki, a jej dumny właściciel z chęcią pozował do zdjęć. W końcu dotarliśmy do miejsca w którym siedziało dwóch starszych mężczyzn. Dosiadłem się do nich i dostałem łyk „wina” wyglądającego jak (...)