Przed meczem
Hotel opuściłem na kilka godzin przed meczem, kupiłem jakieś piwo i udałem się w kierunku stadionu. Na 2,5h przed spotkaniem nie można było już podejść pod La Bombonerę (stadion). Wszystko było ogrodzone rozstawnymi płotkami, a dookoła kręciło się trochę policji, z konną włącznie. Spacerując, natrafiłem na miejsce, gdzie zbierali się kibice przyjezdnego Union. O dziwo, policji w tej okolicy było zadziwiająco mało... a płotki oddzielające ich od przechodniów miały ochotę same się obalić. „No cóż, co kraj to obyczaj” pomyślałem i udałem się na poszukiwania kibicowskiej knajpy.
Jak się okazało w promieniu 5 przecznic od stadionu panuje prohibicja, a spożycie z własnych zapasów jest surowo karane. Gdy więc, siedząc na parkowej ławce w okolicach stadionu i wyjąłem z plecaka butelkę, zaraz dosiadło się trzech chłopaków (...)