Argentyńską drogę numer 40 pokonałem po 52 dniach podróży. Tyle czasu zajęło mi przejechanie autostopem ok 5tys. kilometrów . Gdyby doliczyć wszystkie drogi, w które odbijałem żeby zapoznać się z jej bliższymi i dalszymi okolicami, liczba kilometrów, które przejechałem zbliżyłaby się do 7tys. Dla dopełnienia statystyki, liczba uprzejmych kierowców, których spotkałem na swojej drodze to “okrągłe” 99.
Teraz podchodząc mniej statystycznie do tematu, w dzisiejszych czasach życie wymaga pośpiechu: wyślij, dokończ, nie spóźnij się, wstań wcześniej, nie marnuj na to czasu itd. Mieszkanie w dużych miastach, w połączeniu z tym, że lubię mieć wszystko uporządkowane w czasie spowodowało, że pośpiech i sztywne planowanie weszły mi w krew. Ani się obejrzałem, a moja podróż (...)
A teraz kilka “naj” na temat Ruty 40.
- Najdłuższe oczekiwanie na przejeżdżający w moim kierunku samochód: 51 godzin (w tym 60km oczekiwania w marszu).
- Najwyższe wzniesienie przez które prowadziła droga: Abra el Acay 4895m n.p.m.
- Najszybszy samochód na trasie: Powyżej 150km/h
- Najciekawsza spotkana postać: Trudno powiedzieć, jeżeli musiałbym wybierać? Raul z Perito Moreno.
- Najładniejszy odcinek drogi? Dolina Calchaquies.
- Najgorszy moment: Święta spędzone poza domem, czwarte z rzędu.
- Najdziwniejsze miejsca obozowania: podłoga w niedokończonym domu na złomowisku, rozbicie namiotu 20cm od budynku muzeum Cueva de Las Manos.
- Ulubione przejażdżki autostopem: 7 osób, 2 kartony, jeden duży plecak w niewielkim samochodzie osobowym, oraz 120km na przyczepie pickupa po piaszczystej drodze z prędkością dochodzącą do 12okm/h
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz