No i siedzę sobie na krześle plastikowym u potencjalnego klienta... Opowiadam, że to tu, to tam i dlatego pokazując jednocześnie firmową ulotkę. On potakuje, słucha z uwagą...
Kończę mój wywód i wtedy wspomniany klient wchodzi ze swoją kwestią:
"So, you are Japanese?"
$#%^&* Taaaak! Jasne! Z mezaliansu bengalskiej księżniczki z mechanikiem japońskiego bomber-kamikadze, litooości! - pomyślałem uśmiechając się szeroko i tłumacząc, że nie, jednak nie. Wcale nie!